czytam wstecz

Czytam mojego bloga od początku jego powstania. Mam wstydliwe poczucie zaglądania komuś do życia. Z drugiej strony mam jednocześnie wrażenie, że przesadziłem z ekshibicjonizmem i też mi trochę wstyd. Przecież przynajmniej o niektórych sprawach mógłbym pisać w sposób bardziej  zawoalowany. Po trzecie mam wrażenie, że mógłbym pisać subtelniej. No cóż, może w kolejnych wpisach to się poprawi.

Albo może spróbuję czytać również od „teraz” wstecz, żeby mieć jakieś porównanie tego, co pisałem kiedyś z tym, co teraz… Tak czy inaczej – czytanie własnych tekstów, zwłaszcza typowo bloggerskich, wcale nie musi być bezstresowe.

Dobranoc

Dzień pełen gonitwy…

Jak dobrze, że gonitwy przynajmniej na spokojnie… Najpierw odkryłem, jakiś czas temu, że na spokojnie można więcej zrobić i mniej się zmęczyć. A od niedawna nawet czasem mi się to udaje.

Teraz próbują pamiętać, że praca sama w sobie nie jest wartością. Jeszcze parę lat i może to do mnie dotrze na dobre.

Czasem miewałem pretensje np. do moich rodziców, że nie nauczyli mnie takich rzeczy. Ale teraz patrzę na upór mojego syna i mogę zrozumieć, że nauczyć mnie było bardzo trudno.

Dobranoc państwu (to cytat, ale skąd, nie pamiętam).

Właśnie przed chwilą spotkał mnie zaszczyt

dokonania korekty polskiego tłumaczenia przemówienia Prezydenta Mołdawii, które zostanie wygłoszone jutro, podczas konferencji w Kiszyniowie, wobec Prezydenta Polski. Kiedy o tym myślę, w kontekście mojego poprzedniego wpisu – tego o będącym tuż obok ogrodzie, błocie, kałużach i ciągłym braku śniegu – znów chce mi się śmiać :-)))))))

Czuję się wspaniale

Padam ze zmęczenia. Mnóstwo rzeczy zrobione. Panika odchodzi, po części dlatego, że sporo zrobione, a po części – że więcej już się nie da.

Co za błogi stan! Czuć, że więcej się nie da i jednocześnie godzić się z tym.

Teraz najtrudniejsze zadanie, które trzeba potraktować tak, jak najprostsze pod słońcem – od razu iść spać.

Oglądam przy śniadaniu

Coraz powszechniejszy jest permanentny brak skupienia. Wolimy powierzchowne zainteresowanie wieloma rzeczami, niż spokojną i głęboką kontemplację. Tymczasem prawdą jest, że dobrze można robić tylko jedną rzecz naraz.

Przeszedłem dłuższą drogę, by zgodzić się z powyższymi zdaniami.

 

małe radości

Rozwijam działalność publicystyczną. Co mnie średnio cieszy, bo to nie jest pisanie, o jakie by mi chodziło. Ale skoro już wyszło spod palców, to Wam pokażę:

  • Katharsis – o tym, że trzeba inspiracji
  • Anonim prawdę ci powie (o sobie), czyli Mega Taxi ratuje polski honor – komentarz do przypadku dwóch kobiet, które jadąc taksówką zdradziły się, że są pewnej narodowości, i co z tego wynikło, aż do reakcji internautów włącznie
  • Brat Ateista – o tym, że chrześcijaństwo to nie musi być tylko katolicyzm
  • Uwaga! Remont…? – ten tekst jest chyba najbardziej „literacki” z wymienionych, bo występują w nim wykreowane postaci, które gadają, mają nawet swoje życie.
  • Mongoł poszukiwany – też przypomina trochę literaturę – ubarwiony opis nagłego spotkania w centrum wielkiego miasta

Już nie będę wymieniał tekstów, które są czystą krytyką, której się dopuściłem, co gorsza, pod adresem takich, co piszą podobnie jak ja.

Inna radość, to całkiem dobre pianino elektroniczne, które niespodziewanie mogło stanąć w naszym mieszkaniu, przy którym siadam i mielę palcami, które mijam wstając rano, idąc spać wieczorem, i wychodząc do wc w środku nocy. Jego widok mnie cieszy, a jeszcze bardziej cieszy dźwięk oraz myśl, że po miesiącach postu od dotykania klawiatury, byłbym w stanie stworzyć kilka utworów, dłuższych niż ten, który Wam tu załączam, gdyby tylko miał trochę więcej czasu, którego nie będę mieć.

Być maniakiem

Napisałem w ostatnim wpisie, że wiara to „takie powolne, spokojne, uważne oczekiwanie, albo inaczej – niepozorna, ale potężna w swoim spokoju i nieuchronności siła, która pcha w stronę realizacji wiary.” Co prawda napisałem też o „mrówczej pracy”, ale stanowczo za mało napisałem. 

Dziś odwiedziłem wystawę retrospektywną Grzegorza Rosińskiego, w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej – Manggha. Można zobaczyć prace Rosińskiego z czasów, gdy był jeszcze dzieckiem, aż do tych najnowszych. Dla tych, którzy czytali polskie komiksy wystarczy chyba wymienić Kapitana Żbika, Karskiego, czasopismo Relax, Yansa czy Thorgala.

Na czym polega mistrzostwo komiksu? Składają się na niego dialogi oraz akcja opowiedziana obrazkami. Mistrzostwo polega (mówiąc łopatologicznie) na takim doborze momentów akcji oraz graficznego sposobu ich przedstawienia, by wzbudzić w wyobraźni czytającego (czy raczej: oglądającego) wrażenie przeżywania tej akcji, bycia w jej centrum. Rosiński robi to fantastycznie… Trudno mi się teraz nad tym rozwodzić, należałoby pokazać konkretne przykłady. Niesamowite jest wrażenie, że biegnie się wraz z bohaterami, albo spada w przepaść, leci przez pustkę kosmiczną, stoi wobec ogromnego trolla. Serce bije szybciej, oczy pochłaniają kolejne obrazki, a przeciętny czytelnik nie ma pojęcia, w jaki sposób twórca wzbudza w nim te emocje – nie tylko samymi obrazkami, ale również ich ułożeniem wobec siebie na stronie, kolejnością, kształtem, umiejscowieniem dymków z tekstem… Nie wspomnę oczywiście o umiejętności samego rysowania – rysowania wszystkiego, co istnieje, jak również tego, co nie istnieje.

Natomiast na samej wystawie dech zaparł mi ogrom pracy Rosińskiego. Ten ogrom powala, nie można się od niego opędzić. Rosiński to maniak tego, co robi. Jest tym zupełnie pochłonięty, jakby nie istniało na świecie nic innego. Patrząc na dziesiątki, może i setki arkuszy perfekcyjnie rysowanych, w różnych stylach, na przestrzeni dziesięcioleci, nie sposób nie poczuć zazdrości i pomyśleć – może ja też mógłbym zrobić coś porządnie, przynajmniej od czasu do czasu 😉

Zdjęcia

Dorzuciłem zdjęcia do poprzedniego wpisu. A siedzę nad komputerem, nad grafiką. Jeśli się uda, to się dowiecie 🙂

Układ wydalniczy

Przyjechała Kryśka, dużym samochodem, umówiona wcześniej, żeby zabrać rzeczy. Ustawiliśmy je na podwórku. Nawet nie szkoda tak bardzo się z nimi żegnać, pewnie dlatego, że już od dłuższego czasu ich nie używaliśmy. Na zdjęciu nie ma jeszcze krzesełka, w którym Sara i Beniamin uczyli się jeść, bawili się, spędzali godziny.

Każda z tych rzeczy była w naszym życiu, teraz posłużą komuś innemu. Być może przedmioty, których używamy, „nasiąkają” naszą atmosferą, chłoną to, co się wokół nich dzieje, i zyskują coś jak „duszę”, którą niosą dalej, do innych. Bo z pewnością zyskują duszę np. instrumenty muzyczne, które dopasowują się do grającego na nich muzyka.

To jest nieuchronne – żeby przywitać nowe, trzeba pożegnać stare. Kolejne etapy życia wymagają zamknięcia poprzednich. Zbytnia nostalgia przeszkadza w rozwoju, dlatego tak ważny jest układ wydalniczy. Tyle, że w naszej pamięci nic nie ginie. Wszystko, czego dotykaliśmy, co robiliśmy, gdzie byliśmy, tworzy nas, zostaje wewnątrz.

układ wydalniczy