Chcę coś napisać, choćby po to, aby zatrzeć wrażenie pozostające po poprzednim wpisie…
Rozchorowałem się, ból w piersi kłuje złowrogo. Najgorsza jest pierwsza doba – jakoś przetrwać odtrętwienie mięśni, ból stawów. Nie lubię lekarstw, które działają przeciwbólowo. Ból też po coś w końcu jest. Rozchorowałem się z mojego niedopatrzenia, znów. Wygnany na banicję od córki, wróciłem dziś po pracy do domowej separatki. Sarę widziałem dziś przez chwilę – przyklejała naklejki w książeczce. Na drugiej stronie były obrazki-naklejki – misia, słońca, kwiatów. Odrywała je, a później przerzucając kartki, rozglądała się wśród nich, poszukując takiego samego obrazka. W końcu z okrzykiem "jeśt" w którym za każdym razem pobrzmiewało zdziwienie, przyklejała, po pięć razy. Nie udawało się jej trafić dokładnie w miejsce. "Dobrze jest" – próbowałem ją uspokoić, ale ona tym bardziej się denerwowała. "Perfekcjonistka?" – pomyślałem z niepokojem, wiedząc, jak perfekcjonizm może przeszkadzać w życiu. Jednych trzeba nakłaniać do perfekcjonizmu, innych – z niego leczyć. Z tym, że to drugie chyba jest trudniejsze…
Ostatnią noc spędziłem w izolatce, namaszczony leczniczymi płynami, z termoforem, pokasłujący. Bolały nawet mięśnie między żebrami. Wziąłem książkę Lema "Śledztwo". Też mi świetny temat – historie zagadkowych zniknięć ciał z kostnic. Ale tak lubię styl pana Stanisława. Dziś przez chwilę wziąłem do ręki Sapkowskiego. To jednak nie to. Lem tka rzeczywistość subiektywnie, introspekcyjnie, w sposób lekko rozproszony, pozwalając wyobraźni wypełniać wolne węzły jak w krystalicznej siatce. Bierze elementy, porównania, z odległych dziedzin, z zaskakującą, oniemiającą rozpiętością i celnością zarazem. Zresztą "Śledztwo" jest w tym dużo prostsze niż "Katar" na przykład, ale i rozpiętość w czasie ich powstania to aż 17 lat. "Starość polega na tym, że zdobyło się doświadczenie, którego już nie można wykorzystać"… Zdarzają się miejsca błyskotliwe, gdzie na jednej stronie w usta bohaterów i do ich przemyśleń wtrąca Lem niesamowicie proste i odkrywcze sentencje. A wszystko w trakcie akcji, wśród filozoficzno-matematyczno-biologiczno-astronomiczno… itd. rozważań. Z byle bzdury tworzy filozofię, by za chwilę ją ośmieszyć.
Usypiałem na wpół przytomny, z lekką gorączą, szumem w głowie, bębniącym pulsem w uchu przyłożonym do poduszki, z książką w ręce. Lubię to odpływanie, kiedy rzeczywistość miesza się ze snem.