Bradford S Neff to drobnej postury mężczyzna. Przed obiektywem kamery jest spokojny, opanowany, rzeczowy, ale jednocześnie sprawia wrażenie niepozornego. Zmienia się trochę, gdy wydaje rozkazy stojąc wśród załogi – jego głos staje się silniejszy i twardszy. Jest kapitanem USS Pennsylvania, atomowego okrętu podwodnego niosącego na swoim pokładzie dwadzieścia cztery rakiety międzykontynentalne z głowicami atomowymi.
Wypływa na patrol, który trwa siedemdziesiąt dni. Mógłby płynąć i pół roku, okręt jest samowystarczalny, ogranicza go tylko ilość zabranej żywności oraz odporność psychiczna załogi, która liczy 155 oficerów i marynarzy.
Neff przeszedł długą drogę, zanim został kapitanem okrętu klasy Ohio, największej w USA. To szczyt marynarki wojennej. Teraz ma zmęczony wzrok, kiedy opowiada o swoim okręcie. Zna jego wszystkie zakamarki, wie, jak zbudowana jest śruba napędowa, której kształt jest ściśle strzeżoną tajemnicą, i dlaczego suszarki do rąk w toaletach zamocowano na gumowych poduszkach. Może Bradford chciałby już zostawić pływanie, może wspomina o sumie, która zebrała mu się na koncie i o tym, co z nią zrobi, jak spędzi resztę życia. Na pewno nie na wodzie ani pod wodą.
Płyną na powierzchni. Bradford jest na szczycie kilkumetrowego kiosku, wznoszącego się ponad cygarem kadłuba, przykłada lornetkę do okularów (nosi okulary) i patrzy na horyzont. Przed nim, kilka metrów niżej, kadłub wcina się w wodę jak wielkie wiertło. Podczas zanurzenia stoi jako ostatni w centrali bojowej, za plecami sterników i oficerów, rozstawia szerzej nogi a ręce ma założone na plecach. Gdy okręt pochyla się, on balansuje ciałem i tak nie traci równowagi.
A może jest pochłonięty bez reszty swoim okrętem, nie wyobraża sobie życia bez niego, bez misji. To bardzo prawdopodobne, bo gdy dowodzi, nie ma w nim zniecierpliwienia, napięcia, zbędnego zaangażowania. Nie tak, jak oficerowie, a już na pewno najmłodsi podkomendni, którzy z dumą operują sterami głębokości. Wydaje się, że Neff znalazł swoje życiowe miejsce, a jeśli tak jest, pozostanie w nim tak długo, jak będzie to możliwe.