Weekend – nie weekend

Piątek od dawna przestał być początkiem mojego weekendu. Odkąd pracuję w teatrze, sobota i niedziela wygląda zupełnie inaczej. Zwykle mogę odetchnąć w niedzielę wieczorem, po spektaklu. Poniedziałek – to dla mnie normalny wolny dzień.

Ale zanim skończy się dzisiaj piątek – pozostaje drobna chwila wytchnienia. Coraz bardziej zaczynam doceniać te spokojne, nieruchome momenty – wieczorami, tuż przed ułożeniem się do snu. W sumie tak niewiele można w życiu dokonać. Im więcej pracy, tym więcej zagubienia i pytania – po co to wszystko? Nowościom nie ma końca, interesujących tematów, problemów, zawsze pozostanie bez liku. W sumie – tak niewiele w życiu potrzeba.

Jutro znów po południu do pracy. Świadomość tego wyjazdu będzie wisieć nade mną od samego rana. Może uda się zapomnieć. Pomoże obietnica wolnej tym razem niedzieli?

Lubię moją pracę, lubię wyzwania. Jest ona urozmaicona jak rzadko która praca. A jednak… Czasem – chciałbym jej nie widzieć przynajmniej przez tydzień.

Przegrana walka

W nocy przegrałem walkę. W zasadzie nie dostałem szansy. Pamiętam jak przez mgłę ostatnie starania dostania się do słodyczy. A później, gdy rzeczywistość na nowo się przede mną rozświetliła – Ioana z właśnie wykorzystanym zastrzykiem. I narastający ból we wszystkich mięśniach, uginające się kolana. Pod znakiem tego bólu i słabości minął cały dzisiejszy dzień.

Cichy Wawel

Niedzielny, zapadany śniegiem wieczór na Wawelu. Widok w ulicę Straszewskiego. Moment, w którym światła uliczne zaczynają przeważać nad ciemniejącym niebem. Ten moment trwa kilka minut, a światło zmienia się ciągle. Zrobisz zdjęcie za 3 minuty – i już jest inaczej.

Nowy człowiek

Wczoraj widziałem nowego człowieka. Ruszał rękami i nogami, z prędkością, która dorównuje mojej szybkości działania.

Do tej pory myślałem o nim bardzo abstrakcyjnie. Ale dzisiaj złapałem się na tym, że zacząłem o nim myśleć tak, jaby był już w drugim pokoju. Choć do bliskiego spotkania z nim pozostało jeszcze kilka miesięcy.

Zacząłem przypominać sobie moje dzieciństwo. Było piękne. W tym samym miasteczu, w tym samym domu. Zapachy padającego albo topiniejącego śniegu. Obrazy spływającej wody po podwórku – tak jak właśnie teraz, podczas zimy. Dalekie szczekanie psów i bliska obecność pól – wystarczy pięć minut przez ogród.

On obudzi się, gdy będzie lato. Podobnie zresztą jak ja. Ale od wczoraj zaczął być bliżej mnie. Nie fizycznie – gdy dotykam, dalej dzieli nas skóra i parę innych tkanek Iony. Zaczął być bliżej w mojej głowie. Witaj wśród nas.