Dobiegają końca Święta Wielkanocne, święta związane ze śmiercią Jezusa, Zbawiciela. (Wielkanoc i Jezus Chrystus – samo to zestawienie jest w sobie prawie "kosmiczne"). Pośród stołów zastawionych ciastem, trunków, rozmów bardziej lub mniej świątecznych… Jezus zbliżył mnie do Boga – umożliwił mój kontakt z Nim. Do tego kontaktu nie jest konieczny żaden inny pośrednik. Nie trzeba za niego płacić pieniędzmi. Nie jest konieczna żadna instytucja, o bardziej lub mniej rozwiniętej hierarchii, organizacji. Kontakt z Bogiem to osobista nić, łącząca ludzi, którzy Go szukają, z Nim – przyczyną i sensem istnienia.
Boga nie trzeba utożsamiać z żadnym kościołem. Pretensje do bycia "kanałem", "pośrednikiem" itp. stają się żałosne wobec przeglądu historii kościołów jako organizacji – im jest ona dłuższa, tym bardziej kompromitująca. Marzenia o "rządach dusz"… Czy rzeczywiście po to, aby doprowadzić je do raju…?
Bóg jest ponad. Z pewnością ponad ludzkie chrześcijaństwo… Ponad jego organizację, czasem chimerycznie rozbudowaną. Ponad jego sług, zwłaszcza tych słabych i grzesznych. Dlatego Bóg dał możliwość dotarcia do Niego bezpośrednio – tylko przez Jezusa. I przez minimalną grupę Jego wyznawców: Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.
Chrystus rodził się i umierał niemal w samotności, w nędzy, wśród najbiedniejszych, najprostszych i najbardziej naiwnych ludzi – "tych małych". Wydaje się, że do dziś to się nie zmieniło. Wielkie tłumy nie są dowodem słuszności.
Śmierci Chrystusa nie trzeba powtarzać…
Odnaleźć Boga – z pominięciem wielkich "firm" – zbiurokratyzowanych, skostniałych, bezradnych wobec trawiących ich przyziemnych problemów…