Ludzie dążą do uporządkowania rzeczywistości, tego chyba nie trzeba udowadniać. Znam jednak człowieka, który nie tak rzadko ma tego porządku dosyć.
– Ludzki porządek zwykle jest łatwy do przewidzenia – mówi ów jegomość – czyli jest nudny. Szukam czegoś, co zawiera w sobie nieskończoność. Paradoksalnie – aby zachować, zawrzeć nieskończoność, by nie zatrzeć jej delikatnego śladu, posmaku, trzeba pozwolić na choć odrobinę przypadku.
Słysząc te słowa pomyślałem, że przypadek i tak nie jest czystą loterią. Bo odkąd odkryto, że chaos rządzi się swoimi prawami, mit o przypadku upadł ostatecznie. Ale nie powiedziałem tego na głos, żeby nie wdawać się w dyskusję, w której nie czułem się pewnie. On kontynuował:
– Nie próbuj wszystkiego do końca określić – zwrócił się do mnie, patrząc mi w oczy.
Siedziałem akurat przy komputerze i przeglądałem zdjęcia, zrobione dziś na przejażdżce rowerem. Zaglądnął mi w monitor i zaczął się przyglądać jednemu. Było nieszczególne, z trawami, zdjęcie zrobiłem od niechcenia, nie kadrując specjalnie, tak jakoś samo wyszło. Obok niego było zdjęcie zachodu słońca (które zrobiło na fejsie karierę), jednak nie wzbudziło zainteresowania mojego, nieco natrętnego gościa. On wpatrywał się w ułożone bez większego sensu trawy, na tyle tylko ułożone, że po prostu rosły razem. Poczułem się niezręcznie, ale co miałem robić… Poszedłem do kuchni, zostawiając go przed monitorem, zaparzyłem herbaty. Gdy wróciłem z parującym kubkiem, on obrócił się do mnie, znów popatrzył mi w oczy, tym razem nic nie mówiąc.