Proszę – cierpliwości

Spodziewam się, że inni potrzebują wiele cierpliwości wobec mnie. Dlatego proszę sam siebie o cierpliwość dla innych.

Dziękuję za cierpliwość:

  • za rzeczy, które dla innych są oczywiste, ale nie dla mnie
  • za to, co jest proste dla innych, lecz skomplikowane dla mnie
  • zrozumiałe dla innych, ale dla mnie niepojęte
  • za mój upór, ociąganie się,
  • za stawianie na swoim, za okazjonalną bezwzględność
  • za brak postawienia na swoim, brak zdecydowania, kiedy trzeba
  • za żarty i uszczypliwość
  • za nieosiągalność
  • za… za… za…..

Zdarza się, że jestem wprost wściekły, kiedy inni nie rozumieją rzeczy prostych, a mnie się wydaje, że rozumiem. Oczywiście, do prostych rzeczy dochodzi się latami, czasem dopiero pod koniec życia. Więc wściekanie się na innych nie ma sensu, tylko opóźni ich dotarcie do prostoty. Lecz jest kilka rzeczy, których jestem absolutnie pewien, które sprawdziłem na swojej skórze. I cierpię, kiedy starsi ode mnie pozostają krok za mną. Nie przywykłem, że w niektórych kwestiach mam kształcić tych, co są wyżej ode mnie. Tak brak czasami autorytetu, zachwytu u boku mistrza, spojrzenia w przyszłość znów niedosięgłych, kolejnych umiejętności…

Słabość i arogancja

Człowiek często sam nie wie, co jest dla mniego najlepsze, to fakt, i niestety, jego słabość. Ale już przekonanie polityków, że wiedzą, co jest lepsze dla innych, to zwykła arogancja. 

Programowanie

Na końcu naszego ogrodu jest rząd drzew, wraz z kamiennym murem. Wyglądają one na zachód, za nimi – mogiły, gdzieniegdzie metalowe krzyże. Chodzę tam z Sarą, wyglądamy – chłoniemy zachody słońca. Sara czuje ten nastrój wtedy, kiedy patrzę na coraz dalsze, pofalowane pola, znikające na horyzoncie. Choć znam ten widok, jestem zafascynowany, bo nigdy tak samo. Ona też patrzy, wzniesiona na moich rękach, by mogła wyglądnąć ponad murem. Nic nie mówi, nie wyrywa się, nie chce odejść.

Tak inny jest ten widok od tego, co przed murem – tam w zaroślach już mrok i nieprzyjemnie. Ale wystarczy tylko przylgnąć do jeszcze ciepłych kamieni, może lekko stanąć na palcach, by złapać ostatni blask przestrzeni, który zderza się z konarami drzew i niknie głębiej w zaroślach ogrodu. Twarze muskane przez czerwonawe niebo…

Patrzę na Sarę i wiem, że teraz właśnie tworzy się jej przyszłość. Tych obrazów nie będzie pamiętać, ale one pozostaną w niej na zawsze. Jeśli będzie kiedyś coś tworzyć, będzie z nich czerpać. Będzie ich szukać przez życie – wraz z tym ciepłem moim, bezpieczeństwiem, kiedy ją przyciskam do piersi. One pozwolą dać kiedyś bezpieczeństwo innej istocie.

Uczucia są pierwotne, i zawsze tak pozostanie. Cała filozofia, intelektualizm, służą tym drgnieniom uczuć. Daj dobre uczucia, "zaprogramuj", a stworzysz dobrego człowieka. 

Ja wracam tak często do mojego pięknego dzieciństwa. Nie pamiętam zbyt wiele z tego, czy ktoś mnie "programował", choć z pewnością robili to rodzice, starając się wychować wzorowo pierworodnego. Z pewnością robiła to babcia. Ale głównie co pamiętam, to pociąg do nieznanego. Do burzy, ciemnej nocy, do tego, co za bramą, za pierwszą górką, właśnie tam, gdzie nie mogłem chodzić. 

Nasze bezpieczne miejsca, do których wracamy – może nawet tylko w myśli… Spokojne chwile przed snem… Magiczne zakątki i ludzie, którzy mogą nam dać niespodziewaną wiarę i siłę. 

Być wolnym nad wszystko

Skończyłem tydzień pracy w piątek. Rzecz nieczęsta, gdy pracuje się w zespole obsługi sceny. Myślałem, że czeka mnie sobota z córką i tylko parę spraw do załatwienia przy komputerze. Przegląd zdjęć, zaległy tekst redakcyjny. Ale przede wszystkim – czas z Sarą, aby pozostawić Ioanie czas na pracę. Tłumaczenie. Jak zwykle gonią terminy, a opieka nad 15 miesięcznym dzieckiem nie pozostawia wiele czasu na prace biurowe.

Ioana przywitała mnie wiadomością, że w sobotę rano odwiedzą nas goście. Początkowo mieli być tylko chwilę, ale okazało się, że wygodnie jest im zostać do pory obiadu. Ioana dzisiaj też nie pracowała wiele, ponieważ rozmawiała z innym gościem, który przyjechał odwiedzić mojego brata. Tak więc widzę, że – jak zwykle – rzeczy konieczne stają na końcu kolejki.

Zakasałem rękawy i sam zabrałem się do tłumaczenia. Nie rozumiem rumuńskiego tak dobrze, jak Ioana, ma się rozumieć, ale zawsze coś podgonię. A jak maleństwo wreszcie uśnie, to pociągniemy na dwa komputery.

W te wakacje mój dawny przyjaciel, Paul, powiedział mi: pamiętaj, masz ograniczone siły, czas i zdolności. I właśnie się zastanawiam, jak naraz: odespać tydzień, odpocząć, być z córką, i posunąć jeszcze kilka spraw do przodu. Wiem, że rzeczywistość jest nieubłagana, i w pewnym sensie ja też muszę być wobec niej nieubłagany, jeśli mam przetrwać, a wraz ze mną – moi bliscy, nie smagani moimi frustracjami, zmęczeniem i chorobą. Rachunek jest prosty – coś trzeba z programu wyrzucić…

Być wolnym – godzić się spokojnie na wszystko, na co trzeba się zgodzić.

Wakacje skończyły się na dobre

Wakacje skończyły się na dobre. Właśnie wróciła pozostała część mojej rodziny. Zaczęły się zwykłe dni, choć jeszcze w pamięci wakacyjne sceny.

Postanowienia – utrzymania tego, czego nauczyłem się, zdobyłem, z czego zdałem sobie sprawę podczas wakacji. To wiedza dotycząca mnie samego. Po pierwsze – jak nie wpaść całkiem w kierat, jak odzyskiwać dystans do problemów. Teraz tak wiele wydaje się łatwe i proste – nie po raz pierwszy zresztą. Jak ten stan zatrzymać, albo jak do niego wrócić.

Aby móc ocenić np. budynek trzeba stanąć w pewnej odległości od niego. Zbyt blisko – przytłacza ogromem, sprawia, że czujesz się mały i bezradny. A przecież to człowiek go zbudował, taki jak ja.

Dystansować się od problemów, które nie są moimi.

Po drugie – jak dzielić siły na zadania zarobkowe, rodzinne, osobiste i pomoc innym. Teraz wydaje mi się, że wiem i umiem. Zobaczymy za miesiąc…

Zaczynam zwykły tydzień. Może być niezwykły…

 

Blog to powierzchowność

Dziś po raz kolejny pomyślałem, ze to szkoda, że internetowy blog nie może być prawdziwym pamiętnikiem. Czasem chciałbym napisać o kilku rzeczywistych dylematach, które czekają na rozwiązanie. Wyliczyć wszystkie za i przeciw, wątpliwości, nadzieje. Nie mogę tego tutaj zrobić, przez skórę czuję, kto mnie czyta. Przychodzi refleksja, że tak popularne pamiętniki internetowe nie są tym czymś, czym były (i są, choć może rzadziej) osobiste pamiętniki pisane do szuflady. Nie są miejscem odreagowywania najskrytszych uczuć, uporządkowywania myśli, rzutem oka na rzeczywiście przeżyty dzień, tydzień. Zamknięty w szufladzie pamiętnik jest zapisem spowiedzi gdzie grzesznik i spowiednik to ta sama osoba. Zwierzenie ograniczone jest tylko sposobem pojmowania siebie, zdolnością samoobserwacji, wstydem przed samym sobą, lecz nigdy przed kimś innym, choćby najbliższą istotą. 

Spowiadanie się w blogu to jak przesłuchiwanie siebie przed weneckim lustrem, za którym, choć nie wiadomo dokładnie kto, to jednak obserwują inni… Sam fakt ich obserwacji wpływa na zjawisko bloga, podobnie jak w fizyce najmniejszych cząstek. 

Blog to tylko powierzchowność, to "ja" jakie chcę pokazać, choćby nawet ludziom, których nigdy nie spotkam. Najdelikatniejsze niuanse, jeśli istnieją, chcemy zachować dla siebie, i dla bliskich, którzy nie zdradzą nikomu…

Największe skarby ludzkiej duszy pozostają skryte…

Refleksja człowieka, który nie chce spać

Tak trudno podejmować naprawdę zmieniające życie decyzje… Może nie tak trudno, ale to wymaga czasu, cierpliwości, sukcesywnego drążenia tematu… Pewien rodzaj doświadczenia, rutyny, który obroni Cię przed mylącą euforią, jest czymś ogromnie cennym…

 Sztuką jest nie palić mostów, nie zamykać za sobą do końca drzwi, by móc wrócić, wycofać się… Są sytuacje, z których warto się wycofać nawet z pozornym wstydem, przyznaniem do błędu, pozorną utratą twarzy. 

 

 

Teraz jestem już zmęczony, ale ciągle… nie chcę iść spać, tak jakby jutro nie czekał na mnie kolejny dzień… Jeszcze dziś coś przeżyć, coś zobaczyć… Nienasycenie…

 
Już nic. Po prostu spać – sen to też przyjemność.

Bardziej od nas wyrozumiały…

Różnie myślimy o Bogu. Raz dziękujemy mu w chwilach wielkiej radości, szczęścia. Innym razem nie myślimy o Nim zbyt często. Czasem zastanawiamy się czy istnieje, pomimo dowodów, które kiedyś były dla nas oczywiste. Są chwile, kiedy błagamy Go o pomoc albo prosimy o radę, w chwilach dramatycznych, na rozstajach dróg życia, wtedy, kiedy nagle Go potrzebujemy. 

Czy ktoś, kto rzadko pamięta o Bogu, ma prawo prosić Go o pomoc albo radę, gdy wreszcie poczuje się bezradny i mały…? Nie ma prawa – łatwo powiedzieć. To brak konsekwencji, instrumentalne traktowanie Jego, wreszcie zwykły brak klasy. 

A jednak, chyba nawet w takich chwilach, On jest skłonny choć w części nas wysłuchać… Choć trochę pomóc, nawet za to niedowiarstwo, chłód, którym czasem Go traktujemy, może zapomnienie…

Jest bardziej cierpliwy, wyrozumiały, niż na to zasługujemy…. Wierzę w to… Mam nadzieję…

Z fotografią – naprzód

Udało się wreszcie – zacząłem tworzyć własną stronę ze zdjęciami. Strona www to oczywiście tylko część przedsięwzięcia… raczej wskaźnik czegoś, co dzieje się w moim życiu…

Z pewnością podoba mi się chwytanie momentów w kadrze. Chwytanie ulotności wymaga jej dostrzegania. Poszukiwanie tematów, zwłaszcza blisko związanych z ludźmi – szalenie rozwija, pozwala zrozumieć innych, jest po prostu fascynujące, jest super. Fotograf może mieć ogromny potencjał wpływu na rzeczywistość. Mnie interesuje taki wpływ na ludzi, aby oni otwierali swoje wnętrze i pokazywali najdrobniejsze odcienie swoich uczuć, osobowości. Fotograf może działać jak katalizator, uwalniając te uczucia, prowokując do nich. Kiedy widzisz, że człowiek otwiera się na ciebie, wystarczy tylko naciskać na spust migawki… A wtedy oni sami są zdziwieni, bo takimi siebie nie znali, nie widzieli… Nie zauważyli tej chwili…

To ciekawe, ale na mojej stronie www nie ma na razie tego, czym najbardziej żyję w fotografii. Może właśnie to jest najmniej medialne. Ale myślę, że znajdzie się w końcu. Potrzebuję tylko więcej poszukiwań. Na razie – to raczej warsztatowe wprawki…

Zostawiam Was z adresem mojej strony Moje fotografie oraz ze zdjęciem mojej córki.
Hm… Ona wcale taka nie jest – Sara, moja córka. Na zdjęciu… – czy to inne dziecko? Nie, może raczej uchwycona właśnie w tym krótkim momencie, "innym" momencie… Nie wiem. Ale to nieważne. Może ważne jest właśnie to, żeby stworzyć trochę "inną rzeczywistość"…


Harówka albo laba

Trudno jest mi żyć pośrodku. Zabierając się do pracy szukam fascynacji, a znalazłszy ją – pozwalam jej wykorzystać mnie do końca. To znaczy do momentu, w którym zmęczenie załamie moje zdrowie. Ulubiony cykl pracy – 3-4 dni zatopienia się w problemach, ale później – wzlecenie do innego świata…

Dziś przesiedziałem przy komputerze kilkanaście godzin. Nadrabiam dni totalnego lenistwa. A może nie lenistwa? Przez tamte dni układałem sobie w głowie to, co chcę osiągnąć, do czego chcę dążyć. Teraz, powoli, wszedłem w realizację… To w zasadzie ostatnie dni mojego urlopu. Ale zanim wpadnę w wir najemnej pracy – ostatnie głębokie wdechy. Jak pływak, które wie, że musi nabrać powietrza aby starczyło na jak najdłużej…

Są rzeczy, z którymi ciągle w sobie walczę. Po pierwsze, z największym problemem – uczuciem wewnętrznego napięcia. Moje życie to ciągłe poszukiwanie jego przyczyn… I znajduję bardzo różne – od zwykłego zmęczenia, a nawet np. zatrucia pokarmowego, aż do napięcia "twórczego" w którym próbuję zgłębić nieznaną część rzeczywistości… mnie samego… ludzi wokół…

A jednak – bez napięcia nie ma życia… Przynajmniej w moim przypadku. Jestem jedną wielką emocją, którą próbuje ujeżdżać, jak dzikiego konia, intelektualna część mojej osobowości.

Zmuszam się, żeby odejść od komputera, ale moja emocjonalna część ciągle wymyśla jakieś preteksty… Spróbuję jeszcze raz… Życzcie mi powodzenia…