Jeszcze czuję, widzę…

Idę spać.

Jak rzadko myślę o tym, że mogę się nie obudzić jutro. To znaczy – obudzić się może w innym świecie. Podobnie jak jutro mogę obudzić się ja, ale nie ktoś z moich bliskich. Czasem, idąc do łóżka, nasłuchuję w półmroku oddechu Sary, i czasem wydaje mi się, że go nie słyszę… Co by było dalej…? Albo jak dziś, kiedy jechałem do domu samochodem. W powoli zapadającym, wiosennym mroku, który z dnia nadzień zmierza do tej najkrótszej nocy. Te mroki są niepowtarzalne, w krwistościach zachodów. W takim właśnie zapadającym zmierzchu, za zakrętem, może czekać na mnie coś… A ja będę akurat patrzył w lusterko, albo podziwiał czerwień nad horyzontem. Może obudziłbym się w szpitalu z Ioaną nade mną…? Może dowiedziałbym się, że poduszka powietrzna uratowała mi życie? Życie, ale nie zdrowie… Może byłbym skazany na wózek, albo łóżko, do końca życia… Może bez oczu, bez rąk… To wszystko jest możliwe, prawdopodobne.

Traciłem przytomność kilka razy, za każdym razem budzenie się – z poczuciem, że nie wiem co się stało, jaki jest dzień tygodnia, gdzie jestem – było trudnym do pogodzenia się momentem…

Idę spać… Jeszcze czuję, widzę…

Dziękuję…

Wspomnienie z koncertu

Dzień minął na… kontynuacji domowego remontu. Najtrudniej jest przestawić się na inny rodzaj myślenia – o innych sprawach do załatwienia, innych decyzjach. Tak zwana "wykończeniówka" to chyba jednak z najgorszych robót. Wymiana gniazdek – i np. okazuje się, że nowe gniazdka mają zerowanie i podłączenie ich zajmuje więcej czasu. Z kolei wymiana zardzewiałych wsporników pod umywalką, która znajduje się między ścianą i wanną, wymaga ekwilibrystyki i nieskończonego przekładania klucza. Ręcę pracują same, w myślach układałem sobie zadanie jak z moich studiów – jeśli skok gwintu wynosi 1,5 mm, długość śruby – 8 cm, to ile razy muszę przełożyć klucz by wykręcić śrubę, skoro za jednym pociągnięciem mogę ją przekręcić tylko o 1/4 obrotu?

Kołeczki po wieszaczki do ścian, szafka… No właśnie, nieuważnie postawiłem ją na podłodze i pękło lustro z przodu….! Kto tak robi szafki, że szkło dochodzi do samego brzegu? Czeka mnie jutro wyprawa do meblarza….

No i o czym tu więcej pisać? Teraz mam trochę czasu, komputer za mnie obrabia zdjęcia z wczorajszej imprezy, ja czekam aż skończy… Tymczasem wrzucam zdjęcia…

Koncert zorganizowany przez Stowarzyszenie Pomocy Niepełnosprawnym "Bądźcie z nami", Kraków.

Z zamkniętymi oczyma

Zbliżam się… Przekraczam jakąś niewidzialną, będącą gdzieś między nami granicę – codziennych spraw, załatwień, zwykłych zdań, formalności. Mogę nie patrzeć, wystarczy mi dotknąć… To ciepło, ten dobrze znajomy w dłoni kształt. Szorstkość i zarazem miękkość… I zapach, oczywiście. Z zamkniętymi oczyma wiem – jestem w domu.

Nieubłagana codzienność

Patrząc na datę ostatniego wpisu – nie mogę uwierzyć, że od soboty czas przebiegł tak szybko. Nawet nie wiem teraz, co ja robiłem przez te dni, czy posunąłem sprawy do przodu… Walczę z jakąś infekcją, co kilka godzin powraca wewnętrzne rozedrganie, które trudno uspokoić… Później trochę pracy i na chwilę powraca siła… Mam wrażenie, że pół godziny skupienia jest dla mnie wielkim wysiłkiem. Moja głowa to bezmyślny, ciążący kamień.

Dostałem reprymendę od mojej dziewczyny, całkiem słuszną – że jeśli nie odpocznę, czekają mnie kłopoty, a jeśli ja mam kłopoty, to kłopoty ma i ona, czyli kłopoty ma cała nasza rodzina. Dziś rano zaspałem, nie zjadłem śniadania. Obiad miałem o 18:00, co jest poważnym występkiem u cukrzyka. Jestem niepoważny – to mało powiedziane… Ktoś powinien mnie siec rózgami…

Daj znać

Popatrz na mnie, chcę zobaczyć w Twoim wzroku trochę spokoju – spokojnego, zwykłego. Zaglądnij do mnie choć na pięć sekund, to bardzo wiele, zamienią się w minuty, minuty w godziny. Będę pamiętał jeszcze jutro. Daj sygnał, ledwodostrzegalny, prawienieobecny, ale niewątpliwy: "tak, jesteś też i dla mnie, jestem choć w małym kawałku i dla ciebie".

Wczoraj

Przypominam sobie wczorajszy spacer. Włóczenie się z moją córką po placach zabaw to jedne z najpięknieszych chwil, które ostatnio przeżywam. Lubię włóczenie się w ogóle, a włóczenie się wraz z dzieckiem (w ramach opieki nad nim) nie powoduje przeświadczenia o "stracie czasu i krzywdzeniu rodziny".

Małomiasteczkowe środowisko to np. osiedle kończące się wśród pól i pagórków, które zastygły jak wiele fale, niosąc na grzbiecie budynki, ogrody, lasy i nas. Otwarte niebo nad głową, szum lekko ciepłego, wiosennego wiatru, który smakuje inaczej niż wszystkie inne wiatry. W wyobraźni – cała masa wiosennych wspomnień, z ich obrazami, dźwiękami i zapachami. Pagórki.. pagórki… skryte wilgotne dolinki, wszechobecnie szumiące drzewa, skwar otwartego pola, kurz, kamienie, pot, pragnienie… Zapomnienie o czasie, zagubienie, chłodny metal roweru, towarzysza, niosącego mnie poprzez to wszystko…

Poniżej – obiecane wczoraj zdjęcia z placu zabaw 🙂

Sara i wolny dzień

Rano nie spieszyłem się nigdzie. Dlatego mogłem pozwoliś sobie na odrobinę szaleństwa z córką. Załączam dokumentację fotograficzną 🙂

Po śniadaniu i rodzinnych zakupach – wyciągnęliśmy rower z czeluści garażu. Nie musiałem namawiać Sary, z niecierpliwością czekała, aż odkurzyliśmy, napompowaliśmy koła. Pomagała mi wytrzepać wkładkę do fotelika. Do kosza z przodu załadowałem reklamówkę z aparatem fotograficznym i zasobnik z moim cukrzycowym zestawem podtrzymywania życia. Do fotelika z tyłu weszła mała dziewczyna. Objechaliśmy cztery place zabaw 🙂 Zdjęcia – może wrzucę tutaj jutro… Zrobiłem sobie małe ćwiczenia z reportażu pt. "ojciec z dzieckiem na placu zabaw" 😉

Pielęgnuj piękno

Niedzielne zajęcia z Kubą Dąbrowskim zainspirowały mnie. Na ich fali popłynąłem – w poniedziałek szczęśliwie udało mi się zadzwonić do Krzysztofa Glondysa, realizującego program Wejściówka w krakowskiej TVP. We wtorek od godziny dziewiątej rano, trzymając w ręku aparat fotograficzny, towarzyszyłem ekipie telewizyjnej, pracującej w studiu. Później przedzierałem się wraz z chłopakami dźwigającymi kamerę i statyw przez ulice starej części Krakowa. Moje zadanie – fotoreportaż z produkcji programu telewizyjnego.

Mam w pamięci sposób, w jaki Kuba opowiadał o swojej pracy i o sobie. Kuba w sposobie myślenia i odczuwania ma sporo z mojego brata, tak bardzo mi go przypominał. Sposoby konstrukcji zdań, zawieszenia głosu, wynikające z tego, że nagle jego myśl skręcała gdzieś w boczną uliczkę… – nagle, niespodziewanie. Ale potrafił powrócić i wprowadzić nas w nią, chwilę na nas zaczekać.

Opowiadał o zdjęciach dla Przekroju, Vivy, Machiny… Dla każdego "klienta" musiały mieć inny charakter. Sprostać temu może wszechstronnie wykształcony fotograf. W prosto, bez napuszenia wypowiadanych słowach odkrywał ogrom doświadczenia i pracy.

Pamiętam, że podczas mojej drogi edukacji niewiele miałem przystanków, w których szanowano indywidualności. Były one raczej wyśmiewane albo ignorowane. Tymczasem piękno kryje się w różnorodności i często – dziwności. Piękno warto w sobie pielęgnować, choćby po to, aby inni mogli czuć się w naszym towarzystwie dobrze, spokojnie i bezpiecznie.

Pogodzić się

Marzenia… Uporczywe, natrętne, zniewalające. Im bardziej o czymś myślisz i tego chcesz, tym trudniej to zdobyć. To głupie.

Będzie łatwiej, gdy wyzbędziesz się chęci – tej przemożnej. Trzeba pogodzić się z brakiem tego czegoś, i to tak naprawdę, pogodzić się do głębi, do cna.

Pogodzić się z tym, że inni nie są tacy, jakimi ich widzieliśmy.

Pogodzić się z tym, że nie przeskoczę siebie – własnych ograniczeń, sposobów patrzenia.

Pogodzić się z tym, że nigdy nie zgodzę się z innymi ludźmi, z którymi czasem chciałbym się zgodzić.

Pogodzić się z tym, że inni są naprawdę inni niż ja.

Pogodzić się z samotnością, do której prowadzi nas coraz głębsza dojrzałość i doświadczenie.

Pogodzić się z tym, że to ja mam pierwszy kochać innych, a może nawet i ostatni.

………….

Żal mi, żal, że najprawdopodobniej nigdy nie porozmawiamy poważnie, otwarcie – czyli szczerze. Stać mnie było na odwagę szczerości, ciebie nie było. Tak ważna jest równowaga w relacji z drugiem człowiekiem – daje ona przeświadczenie, że traktujemy się sprawiedliwie, jesteśmy partnerami. Ja nie mam tego przeświadczenia. Nie mam!

Relacja z drugim człowiekiem to nie kwestia mądrości, wykształcenia. Tak dobrze czuję się z panią Jadzią, sprzątaczką. Jest bardziej otwarta niż wielu ludzi obracających się w "szerokim świecie". Może właśnie tam trzeba sporej dozy udawania, przybierania póz, które, przy bliższym przyjrzeniu się, okazują się próżną fasadą…