W poszukiwaniu

W poszukiwaniu równowagi, czasami rozpaczliwym… Gdybym mógł określić wszystkie zmienne, od których moja zależy… Czasem wydaje mi się, że wiem, innym razem – że nie mam pojęcia. W ostatnich dniach – kilka sukcesów, które dowodzą, że ewangeliczne zasady działają niezawodnie. Tylko że… czasem trzeba tytanicznej siły, żeby je zastosować. No właśnie… czy rzeczywiście tytanicznej? Czy w ogóle wymagają one siły? Może wprost przeciwnie, wystarczy luz-blues, bez napięcia i walki…

Nie wiem nawet tyle czy wiem, ile wiem…

Brak silnych wrażeń

Z moją przyjaciółką Romą wracaliśmy dziś z pogrzebu. Szliśmy asfaltową drogą, podczas gdy wyprzedzały nas jadące powoli samochody. Powiedziałem, że mam jakieś dziwne uczucie, jakby coś ciągnęło mnie, żeby pod przejeżdżające koła podłożyć stopę. Roma, dyplomowana pielęgniarka, stwierdziła, że brak mi silnych wrażeń…

Pomyślałem – ciekawe, że Beniamin nie jest mi w stanie dostarczyć silnych wrażeń. Jestem przekonany, że płacz dziecka, z odległości, w której rodzic zmienia mu pampersa, przekracza granicę bólu 130 decybeli. Pamiętam, że to samo trzeszczenie w uszach słyszałem na koncertach rockowych. Tyle, że Beniamin ostatnio coraz mniej płacze, to pewnie dlatego…

Własne zdjęcia…

Wróciłem do zamieszczania zdjęć na dwóch forach internetowych – Trekearth.com i Treklens.com. Kiedyś dość dużo się na nich nauczyłem, głównie obróbki zdjęć. Ale te fora, podobnie jak inne, które znam, mają dość poważne ograniczenia i nie należy sądzić, że można na nich nauczyć się prawdziwej fotografii. Teraz wróciłem po to, aby zamieszczać tam moje wizje, interpretacje. Kiedyś naśladowałem innych, teraz chcę kreować własny świat. Na Treklens postanowiłem zamieszczać codziennie zdjęcie będące odbiciem mojego codziennego dnia. Na razie opowiadam o moich spacerach z Sarą. Na Trekearth postanowiłem pokazywać moje otoczenie bez selekcjonowania "pięknych widoków". To prawda, że podnoszę kontrast i nasycenie tych zdjęć, ale chcę szukać piękna w pospolitych miejscach, nawet zaniedbanych, zniszczonych…

No właśnie. Spacerując z dziećmi po moim miasteczku przekonałem się, jak bardzo przyzwyczajamy się do brzydoty. Wprost przestajemy ją zauważać. Popatrzcie np. na to zdjęcie. Tak wygląda nasza rzeczywistość. A często jest jeszcze gorzej. Z drugiej jednak strony takie miejsca ja to właśnie, mówią bardzo dużo o ludziach. Na tych drzwiach został ludzki ślad, podobnie jak na ławce… Po ławką – butelka i puszka… Ktoś tu był, nie sam, z kimś siedział, rozmawiał… To jednak raj dla fotografa… tyle, że nie landszafcisty…

Ból fotografa

Bolało wczoraj, ponieważ podczas rodzinnej wycieczki rowerowej ukazały się na niebie piękne, niecodzienne kształty skroplonej pary wodnej, zwane chmurami, niemniej jednak były o kilometr za daleko, biorąc pod uwagę obiektyw aparatu, który ze sobą zabrałem. Oceniając odległość słońca od horyzontu obliczałem, ile mam czasu do zachodu, i czy może zadzwonić do taty, żeby dowiózł mi samochodem ów obiektyw. Poddałem się jednak, uważając za niegodne posunięcie się do takiego rozwiązania. Trudno, fotograf powinien pocierpieć, skoro taki bezmyślny.

Załączam Wam próbkę tego, co udało się uratować. Za owymi ciągnącymi się po polach dymami leży moje miasteczko, byłoby je widać, gdybym miał inny…. ech…


Ukojenie przez zrozumienie ;-)

Zastanawiam się nad tym, co napisałem wczoraj. Często trudno mi uchwycić to, o co mi chodzi. To niełatwe – myśli i problemy czuję i widzę – w wyobraźni. Mają obłości, odnogi, wypustki. Ale nie od razu wiem, jak wyglądają. Ujmowanie w słowa pomaga mi je zbadać, ale z drugiej strony słowa są zbyt toporne. Na początku, by opisać coś niezrozumiałego, potrzebuję używać wielu słów. Ale z czasem wyłania się jakaś prostsza zasada, reguła, później jeszcze prostsza. Aż wreszcie dochodzi do "objawienia" – i wtedy nie mogę się nadziwić, jakie coś jest proste i oczywiste. Niestety, nie oznacza to, że dla innych staje się oczywiste, stąd konflikty z otoczeniem 😉

Niezrozumienie czegoś sprawia ból. Aby go usunąć próbuję zrozumieć. Jakoś nie pomaga świadomość, że zrozumienie będzie tylko przybliżeniem prawdy. Odnalezienie jakiejś zasady przynosi uspokojenie, przynajmniej na jakiś czas…

Piszę krótko

Trochę się zmuszam, żeby wejść do internetu, odebrać pocztę… Po co? – pytam siebie. Z pewnością będzie tam list od przyjaciela, albo wpis od fajnego człowieka, z pewnością mnie poruszy, z pewnością będę chciał odpisać.

Czuję się zmęczony natłokiem ludzi, kontaktów. To wrażenie utrzymuje się już dość długo, jak dla mnie. Czuję się zmęczony w ogóle.

Również moje siły i mój czas są ograniczone. W połowie życia myśli się o tym, żeby poświęcić się jednej pracy i zrobić coś konkretnego. Czy moich słowach, listach, jestem w stanie dać komuś coś, co będzie miało wartość?

Podobne pytania przerastają mnie. Czyżbym więc poddawał się i zbyt płynął z prądem? Nie wiem, tak wiele nie wiem. Otrzymałem wiele zdolności, ale albo zbyt mało ambicji, albo umysł zadający zbyt wiele pytań.

Tak więc jakoś płynę i przeważnie tylko… patrzę.

Do specjalizacji dąż

Cóż można napisać o pierwszej w nocy, kiedy choć ciało jeszcze się rusza, to w głowie myślowa pustka…

Ogromna jest liczba możliwości, które dziś możemy w życiu podejmować. Komunikacja i technika dają te możliwości. Kiedyś, gdy było niewiele do wyboru, trzeba było robić coś z niczego. Mistrzami byli ci, którzy z kawałków kabla i paru części elektronicznych potrafili uruchomić rozgłośnię radiową. Dziś takich ludzi mało kto potrzebuje, dziś się wszystko natychmiast kupuje, więc o wiele ważniejsze jest orientowanie się w szybko zmieniającej się ofercie na rynku. Kupujemy komputery, aparaty fotograficzne, programy, kamery – na dwa-trzy sezony, muszą na siebie zarobić. Po trzech latach i tak trzeba będzie je wymienić, nauczyć się nowych komputerów, systemów i programów.

Ludzie, którzy umieją robić wiele różnych rzeczy, przestają mieć szanse, ponieważ nie umieją robić niczego dobrze. Specjalizacja to nasza przyszłość, jedyna droga.

Obecnie w sklepach wyprzedają odtwarzacze mp3, ponieważ zastępują je odtwarzacze mp4. W moim zaprzyjaźnionym sklepie nie było zwykłych mp3-jek – zdziwiłem się niezmiernie. Cóż, jestem zbyt wolny…

Kawałki z tygodnia

Może zyskam dystans, może uda się spojrzeć na siebie z boku. Dzięki urlopowi i całkowitej zmianie środowiska, odrywam się od codzienności. Dlatego jest szansa – na popchnięcie mojej osobowości w trochę lepszym kierunku. Na nowe postanowienia. Ciągle chodzi o to, żeby wspiąć się ponad małostkowość.

Marta, oprócz tego, że jest przyjacielem, jest psychologiem. Od dawna wiem, że lubię rozmawiać z psychologami – dlatego, że o wielu sprawach można mówić wprost. Ci, których znam, wstrzymują się od szybkich sądów, i zamiast mówić, co mam robić, zadają pytania. Odpowiadając na te pytania sam wskazuję sobie drogę.

Paul – prowadzi jednoosobową firmę fotograficzną, robi głównie portrety rodzinne. Próbuje mi wytłumaczyć jak zarobić na jednym zdjęciu 2000$ zamiast na 2000 zdjęciach po 1$. Śmieję się z tego, bo Ameryka to nie Polska, ale za 10 lat będzie u nas całkiem podobnie.

Daniel – potrafi z grupy amatorów wykrzesać siły dzięki którym są w stanie, po tygodniu lub dwóch tygodniach prób, zaśpiewać chóralny godzinny koncert. A to dzięki ogromnemu doświadczeniu, które pozwala koncentrować się na najważniejszych problemach muzycznych, i w odpowiedniej kolejności.

Michael, Stanislaw – przykłady menedżerskiego opanowania, pozornej powolności, która pozwala rozwiązywać trudne problemy, uruchamiać całą maszynerię ludzi, kontaktów i mechanizmów

Estera, Estera, Lilia – dziewczyny, które jeszcze niedawno miały po 50 cm wzrostu i chodziły z kokardkami we włosach, teraz nastoletnie, uśmiechnięte, pełne życzliwości prawie że kobiety

Sara – przyjaciółka, z którą przeżywam jej i moje niedole

Ioana – kobieta trzymająca w ręku cały dom, prawie-że-wszystkowiedząca – w co kogo ubrać, kiedy i co należy zrobić.

Oto niektóre inspirujące osoby, podtrzymujące na duchu…

Tydzień

Wakacje – fabryka wspomnień, które dojrzeją jesienią i zimą. Spotkania z ludźmi, którzy podobnie tęsknią. Spotkania od lat – od tylu lat, że ludzie mają już dzieci, coraz bardziej dorosłe, zaczynające żyć własnym życiem, organizujące własne spotkania. Refleksja nad nieuchronnym biegiem życia. Rodzice stają się dziadkami, dzieci – małżonkami i rodzicami. Spotykając się raz na rok, albo rzadziej, łatwiej dostrzegam zmianę osób i ich ról…

Tydzień przy muzyce – nie tylko na regularnych próbach rano i po południu, ale i w przerwach, również wieczorem – spontanicznie. Oprócz naszego koncertu w sobotę i w środę, ci z młodszego pokolenia śpiewają i grają w niedzielę.

Refleksja, błądzi gdzieś refleksja. Może nadejdzie, jeszcze za chwilę…

Autofocus off

Łukasz Trzciński mówi nam na zajęciach, żeby ustawiać ostrość ręcznie. Mnie do tego rodzaju praktyk zniechęcał coraz gorszy wzrok oraz przekonanie, że nauczyłem się dobrze oszukiwać autofokus, i że on i tak ustawia ostrość tam, gdzie ja chcę. Jednak na ostatnim spacerze z dziećmi zacząłem się niezobowiązująco bawić ręcznie ostrością. Poniższy kadr miałby znikome szanse powstać przy włączonym autofokusie, choćby fotograf starał się bardzo. Ostrość pada na usta i nos, w samym rogu kadru. Cała reszta jest nieostra – to wbrew klasycznym zasadom, oczywiście, ale to dobry pretekst do ciekawszego zdjęcia.

To portret Sary, w którym najbardziej podoba mi się to, że jej czerwone usta znajdują odbicie w czeronym serduszku po przeciwległej stronie kadru. Usta się usmiechają – to widać i to decyduje o atmosferze zdjęcia. Oprócz tego podobają mi się linie skośne, tnące kadr, tworzące romby (największy to zieleń w centrum) i trójkąty. Wydaje mi się, że ten żywy kadr nie tylko w kolorach ale i kształtach, odpowiada nastrojowy z placu zabaw, na którym byliśmy.